sobota, 22 października 2016

U Schabińskiej - Jasło

Byliśmy dziś w rodzinnych stronach Marcina  - na Podkarpaciu odwiedzić groby jego dziadków i pradziadków i spotkać się z ulubionym wujkiem Marianem i ciocią Halinką (również ulubioną ;) ).
W drodze powrotnej postanowiliśmy nadłożyć trochę kilometrów (jakieś 50), żeby odwiedzić słynną dzięki Kuchennym Rewolucjom Magdy Gessler restaurację U Schabińskiej.
Powiem Wam że warto było. W uroczej scenerii można zjeść bardzo dobrze.
Zamówiliśmy barszcz czerwony z kołdunami, pierogi i słynny schab.
Nie zawiedliśmy się, ciasto pierogów było mięciutkie a farsz dobrze doprawiony, natomiast schab - poezja. Wszyscy wiecie jak ciężko upiec dobry schabik, często wychodzi przesuszony i wiórowaty, po prostu nijaki - natomiast schab Schabińskich był mięciutki i soczysty,  po prostu pyszny, a do tego sosik... Jak to ujęła Pani Gessler Schabowe szaleństwo! Warto jechać taki kawał, żeby go spróbować.
Zostaliśmy również poczęstowani przysmakiem regionalnym jakim są proziaki, jak się okazuje tak samo robiła je Babcia Marcina, też podawała je posmarowane masełkiem, wróciły wspomnienia z dzieciństwa i łza się w oku zakręciła.
 Gorąco polecamy tą restaurację osobom przebywającym w okolicach Jasła, jak i wielbicielom schabu i regionalnej kuchni Podkarpacia. My na pewno tam wrócimy.
Pozdrawiamy przemiłą obsługę, składamy wyrazy uznania szefowi kuchni, a właścicielom - Gratulujemy! Jest pysznie!

Gdzie ich znaleźć? Floriańska 42, Jasło

           Młody adept sztuki kulinarnej, przyszły szef kuchni - siostrzeniec Marcina - Karol








środa, 24 sierpnia 2016

Leśny mech - podejście drugie - smaczniejsze

 Leśny mech piekłam po raz pierwszy na urodziny Marcina. Wyszło niby dobre, ale jakoś mnie nie zachwyciło. Postanowiłam wtedy, że upiekę je jeszcze raz, tym razem na dużej blaszce.
Niedawno nadarzyła się ku temu okazja. Korona u mojej szwagierki Karoliny (dla tych, którzy nie wiedzą co to korona: zwyczaj pochodzący z południa Polski polegający na tym, że znajomi Państwa młodych spotykają się dzień lub dwa przed ślubem i plotą ozdobną girlandę ze świerku, którą następnie wiesza się nas wejściem do domu, Zwyczaj ten pochodzi prawdopodobnie od korony jaką dawno pleciono przed ślubem dla Panny Młodej. W wieczór poprzedzający wesele dziewczęta wiły wianek z mirtu, rozmarynu i kwiatów. Był on symbolem dziewictwa i stanu panieńskiego. W trakcie wesela wianek zamieniano na chustę co symbolizowało zmianę stanu cywilnego).

Ale wracajmy do ciasta - troszkę je zmodyfikowałam i tym razem mnie zachwyciło. Wyszło wilgotne, miękkie i miało piękny zielony kolor. Zmieniłam też krem (koleżanka z kursu robiła go z mascarpone i galaretką cytrynową, posłuchałam jej rady i wyszedł genialny) z mocno waniliowego, na lekko kwaskowy, dużo gęstszy i bardziej zwarty.

potrzebne składniki:

450 g mrożonego szpinaku,
 5 jajek,
1,5 szklanki mąki krupczatki,
1,5 szklanki mąki pszennej,

1 1/3 szklanki cukru,
1,5 szklanki oleju rzepakowego,
3 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 łyżki mleka,

kilka kropli olejku migdałowego.

krem:

500 ml śmietany 30%,
500 d serka mascarpone,
2 cukry waniliowe,
2 opakowania galaretki cytrynowej rozpuszczone w szklance wody,
1-2 owoce granatu. 

 Szpinak rozmrażamy i dokładnie odciskamy.
Jajka ucieramy z cukrem na gęstą, puszystą masę, ciągle miksując cienką strużką dodajemy olej i przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Na końcu dodajemy szpinak,i olejek migdałowy i delikatnie mieszamy na jednolitą masę.
Ciasto wylewamy na wyłożoną papierem do pieczenia i wytłuszczoną blachę. Pieczemy w temperaturze 170 stopni przez 45 minut.


Zostawiamy do wystygnięcia. Następnie ścinamy wierzch ciasta i kruszymy.

Tężejącą galaretkę miksujemy z serkiem mascarpone, w tym samym czasie (ja mam ułatwione zadanie bo za mnie śmietanę ubija mój robot) ubijamy na sztywno śmietanę z cukrem waniliowym. Następnie delikatnie łączymy obie masy.

Krem równo rozprowadzamy na cieście, posypujemy okruszkami ciasta (które dobrze jest docisnąć) i ziarenkami granatu (ja miałam też śliczną biało srebrną posypkę, która wygląda jak rosa).

Przepraszam za jakość zdjęcia - robiłam je na szybko komórką.






 

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

faworki z kurzych piersi

Inspiracją na niedzielny obiad były faworki z kurzych piersi, podane w Leśnym Zaciszu. Zrobiłem je po swojemu, ale wyszły równie dobre (Magda twierdzi, że nawet lepsze).

potrzebne składniki:

0,5 kg piersi z kurczaka,
4 jajka,
mąka,
bułka tarta,
2 łyżki majonezu,
1 łyżka gęstej śmietany,
50 g tartego parmezanu,
sól, pieprz, czosnek, papryka wędzona słodka, papryka ostra, koperek suszony .

Piersi z kurczaka kroimy wzdłuż na cienkie plastry, w środku każdego z nich robimy nacięcie przez które przekładamy jeden koniec mięsa.

Faworki oprószamy przyprawami zostawiamy na jakieś 10 minut.

W tym czasie ubijamy jajka z majonezem, śmietaną i parmezanem, dodajemy koperek, pieprz i troszkę soli.

Faworki panierujemy w jajku, mące, ponownie w jajku i bułce tartej. Smażymy na złoto na rozgrzanym oleju.